Złota kura
Była sobie złota kura,
Ale nie wiadomo która.
Ta właściwa znosi jajka
Szczerozłote. To nie bajka!
A że jajko sporo waży,
To na co dzień się nie zdarzy.
Wpierw się musi najeść siana,
Wiem, że rzecz to niesłychana,
Ale "łany szczerozłote",
Stąd ta nazwa... o tym potem.
By następnie przezimować,
Nieco chemii w trzewiach schować,
Dusić, gnieść, podgrzewać, mieszać
Wiem, że przepis nie pociesza.
Ale złoto sprawa trudna,
Trochę żmudna oraz nudna.
Dalej w poście, pościć trzeba,
No bo jajo to dar nieba.
I gdy wszystkie te etapy
Zamknie (jak samolot klapy
Kiedy chowa swe podwozie),
W końcu siada i na mrozie,
Raz do roku na Wielkanoc,
Po południu albo na noc,
Znosi jajo metalowe
Się wytęży i gotowe.
Zwykle idzie to dość szybko,
Czasem trzeba pomóc nitką.
Po co nitka? Co nie wiecie?
Kurza tajemnica przecież.
Jakże wielkiej trzeba siły
By utrzymać nogi, miły!
Z takim jajem szczerozłotym,
(Siedem kilo!)... o tym potem.
Więc decyzją Kuratorium
Kura mknie do sanatorium,
By w wiosenne chłody, słoty,
Nie mieć żadnej już roboty.
Potem czeka na zbiór siana
Żeby najeść się skubana.
Dalej w kółko jajka znosi,
O zapłatę się nie prosi.
Czy ktoś szuka tego jajka?
Oczywiście - to nie bajka!
Poszukiwacz będzie szukał,
W drzwi kurników stukał, pukał,
Szperał, patrzył pod kuperki,
Jeśli trzeba odda nerki.
Bo ten łowczy ma nochala
Godny jajecznego Graala.
Wiecznie szuka złotej kury
Ale nie wiadomo który.
Jan Brzytwa
Hanuszów, marzec 2017
Napisz komentarz
Komentarze