### **List burmistrza jako narzędzie nacisku? Niepokojąca praktyka z Nysy**
**Komentarz polityczny**
W samorządzie nie brakuje emocji, lecz są granice, których przekroczenie powinno zaniepokoić każdego obywatela. W ostatnich dniach burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz wystosował pismo do ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka w sprawie ewentualnej lokalizacji ośrodków dla imigrantów na terenie gminy. Sam fakt zadania takiego pytania nie jest kontrowersyjny – przeciwnie, w kontekście społecznych obaw można uznać to za przejaw odpowiedzialności. Problem pojawia się w treści pisma.
Otóż burmistrz, kierując zapytanie do ministra, równocześnie wskazał konkretne osoby – radnego Sławomira Siwego oraz byłą członkinię komitetu referendalnego Agnieszkę Białochławek – sugerując, że ich działalność publiczna jest niewłaściwa ze względu na ich zawodowe funkcje. Oboje są funkcjonariuszami służb mundurowych – celnej i policyjnej – a więc podlegają MSWiA. Burmistrz, niejako mimochodem, sygnalizuje ministrowi, że ci obywatele zadają niewygodne pytania i pozwalają sobie na publiczną krytykę.
Trudno nie uznać takiego działania za formę administracyjnego nacisku. Próba powiązania krytyki ze strony obywateli z ich statusem zawodowym, tylko dlatego że pełnią funkcje publiczne, jest w istocie próbą ich zdyskredytowania. Czyżby cel był jeden – zastraszyć? Ostrzec innych: nie zadawajcie pytań, nie komentujcie, bo wasze nazwisko znajdzie się w piśmie do Warszawy?
To nie pierwszy raz, gdy burmistrz Kolbiarz wykazuje skłonność do stosowania środków polityczno-administracyjnych wobec krytyków. Przypomnijmy sprawę z kampanii referendalnej, gdy – w kontekście artystycznego teledysku krytykującego lokalne władze – burmistrz ujawnił wizerunki rozpoznanych osób z monitoringu miejskiego, a następnie publicznie je wymienił. Dla wielu mieszkańców był to jednoznaczny sygnał: miejskie kamery służą już nie tylko bezpieczeństwu, ale także nadzorowi nad opozycją obywatelską.
Trzeba to powiedzieć wprost: wykorzystywanie instrumentów władzy – pism urzędowych, struktur administracji, systemu monitoringu – przeciwko obywatelom lub radnym to nie tylko naruszenie dobrych obyczajów samorządowych. To zachowanie noszące cechy nadużycia władzy. Tym bardziej niepokojące, że dotyczy funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy z racji zawodu muszą zachować szczególną ostrożność – co może czynić ich bardziej podatnymi na presję.
W świecie polityki wiele się mówi o tzw. „cancel culture” – kulturze wykluczania. Tymczasem w Nysie obserwujemy jej lokalny wariant. Nie jest to jeszcze cenzura, ale już – wykluczanie z debaty publicznej tych, którzy nie pasują do oficjalnej narracji.
Na to nie może być zgody. Burmistrz miasta nie może być równocześnie arbitrem dopuszczalności publicznej wypowiedzi. A minister Siemoniak – do którego adresowane jest pismo – powinien zadać sobie pytanie, czy jego resort ma służyć tłumieniu głosów społecznych, czy ich ochronie.
Sprawa z Nysy powinna być przestrogą. Bo dziś nazwiska wpisuje się do pisma do ministerstwa. A jutro?
Napisz komentarz
Komentarze