Cisza wyborcza jako pretekst do działania
Sprawa rozpoczęła się 27 kwietnia, podczas ciszy wyborczej przed referendum odwoławczym. Poseł Paweł Kukiz opublikował wówczas neutralny post nawołujący do udziału w referendum, nie opowiadając się po żadnej ze stron. Jak zauważa autor materiału, nikt nie miał pretensji do Kukiza - jako poseł korzystał z immunitetu, co w praktyce uszło mu płazem.
Problem powstał, gdy kilka osób udostępniło post Kukiza. To właśnie wywołało reakcję Adama Zelenta i Piotra Bobaka, którzy zgłosili na policję zawiadomienie o złamaniu ciszy wyborczej. Ich zdaniem, udostępnienie postu było próbą zwiększenia frekwencji w referendum, co sąd ostatecznie uznał za naruszenie prawa.
Porównanie do kradzieży - nieproporcjonalne czy uzasadnione?
Zelent w swoim nagraniu porównał osoby łamiące ciszę wyborczą do złodziei, używając frazy "łap złodzieja". Jak ironicznie komentuje autor NYSA Vlog, takie porównanie wydaje się co najmniej nieproporcjonalne, szczególnie w kontekście innych spraw, w które zaangażowany jest pracodawca radnego.
"Adam Zelent porównuje człowieka, który złamał ciszę i nawoływał do frekwencji ze złodziejem. Bardzo ciekawe" - komentuje autor materiału.
Sprawa Bogdana Wyczałkowskiego - gdzie jest konsekwencja?
Autor NYSA Vlog wskazuje na rażącą niekonsekwencję w działaniach Zelenta. Jego pracodawca, Bogdan Wyczałkowski, prezes gminnej spółki, wraz z księgową są objęci śledztwem prokuratorskim. Sprawa dotyczy znacznej niegospodarności, w tym zakupu samochodu Opel Mokka - zamiast za należne 80 tysięcy złotych, pojazd został kupiony za 140 tysięcy, co oznacza stratę około 50-60 tysięcy złotych z publicznych środków.
"Ja złożyłem zawiadomienie, ja krzyczę łap złodzieja" - mówi autor, podkreślając, że to on zgłosił sprawę do prokuratury, podczas gdy Zelent milczy w tej kwestii.
Prawdziwa odwaga czy wybiórcza sprawiedliwość?
Analiza NYSA Vlog stawia fundamentalne pytanie o prawdziwe motywacje działań radnego. Czy zgłoszenie naruszenia ciszy wyborczej rzeczywiście świadczy o odwadze obywatelskiej, czy jest to raczej wygodny sposób na zaatakowanie przeciwników politycznych?
"To tu trzeba byłoby odwagi. Ale żeby chowając się za plecami burmistrza Kordiana Kolbiacza złożyć zawiadomienie, że ktoś tam udostępnił post Pawła Kukiza. Tu trzeba odwagi? Po prostu nie żartuj, bo to jest pajacowanie" - ocenia autor materiału.
Kontrowersje wokół referendum
Autor zwraca również uwagę na problematyczność polskiego prawa referendalnego, nazywając je "pozostałością PRL". Wysokie progi frekwencyjne sprawiają, że referenda są trudne do przeprowadzenia - w omawianym przypadku potrzeba było 12 tysięcy uczestników, a zebrało się tylko 6 tysięcy przeciwko radzie miejskiej i burmistrzowi.
Paradoksalnie, podczas zwykłych wyborów akcje profrekwencyjne nie stanowią naruszenia ciszy wyborczej, ponieważ frekwencja nie wpływa na ważność wyborów.
Zarzuty o propagandę i brak obiektywizmu
Zelent w swoim materiale oskarża lokalny tygodnik o bycie "propagandowym", na co autor NYSA Vlog odpowiada z ironią: "On sam brał udział w wydawaniu tygodnika propagandowego, czyli gazety gminnej. TAK, to jest dopiero tygodnik propagandowy".
Podsumowanie
Materiał NYSA Vlog przedstawia obraz radnego, który głośno krzyczy o sprawiedliwości w drobnych sprawach, jednocześnie milcząc w kwestiach dotyczących znacznie poważniejszych nadużyć w jego bezpośrednim otoczeniu zawodowym. Autor stawia pytanie o prawdziwą motywację takich działań i konsekwencję w egzekwowaniu prawa.
Sprawa pokazuje szerszy problem polskiej polityki lokalnej, gdzie wybiórcze stosowanie prawa i podwójne standardy mogą przesłaniać rzeczywiste problemy obywateli.
Napisz komentarz
Komentarze